Baal Lukor traci panowanie nad sobą i we wściekłości rzuca się na Bezimiennego, który zabija guru. Wróciwszy na bagna, protagonista zostaje wysłany na poszukiwanie ziół uzdrawiających dla wciąż nieprzytomnego Y'Beriona. Po powrocie okazuje się, że Y'Berion przebudził się na chwilę, by ostrzec bractwo przed prawdziwą naturą

 » łatwo traci panowanie nad sobą Wyszukiwarka haseł do krzyżówek Określenie Liter Określenie łatwo traci panowanie nad sobą posiada 1 hasło nerwus Ostatnio dodane hasła polska nagroda aktorów ... Halama, aktorka, tancerka łąka w górach dodawany do kiszonych ogórków opada na dni naczyń zgraja, szajka niewola u Tatarów tor ruchu planet "... na dom", program starszaki w przedszkolu
Tomasz Sekielski gościł w swoim programie Piotra Krysiaka, z którym jak wiadomo Jakimowicz nie żyje w najlepszych stosunkach. Kilka miesięcy temu autor „Dziewczyn z Dubaju” na swoim profilu w mediach społecznościowych opisał sprawę gwałtu na jednej z uczestniczek konkursu Miss Generation 2020.
Polish Arabic German English Spanish French Hebrew Italian Japanese Dutch Polish Portuguese Romanian Russian Swedish Turkish Ukrainian Chinese English Synonyms Arabic German English Spanish French Hebrew Italian Japanese Dutch Polish Portuguese Romanian Russian Swedish Turkish Ukrainian Chinese Ukrainian These examples may contain rude words based on your search. These examples may contain colloquial words based on your search. Translation - based on AI technology Oops! We are having trouble retrieving the are working on solving the issue. straci nad sobą panowanie Voice translation and longer texts Szuka czegoś, co mogłoby go wytrącić z równowagi, chce sprawdzić jak łatwo straci nad sobą panowanie. She's looking for what might've set him off, to see how easily he loses his temper. Wyjdę tam i I spróbuję ją uspokoić zanim straci nad sobą panowanie. Wiedziałeś, że jeśli go zaatakuję, straci nad sobą panowanie. Kiedy straci nad sobą panowanie... No results found for this meaning. Results: 223. Exact: 7. Elapsed time: 146 ms. Documents Corporate solutions Conjugation Synonyms Grammar Check Help & about Word index: 1-300, 301-600, 601-900Expression index: 1-400, 401-800, 801-1200Phrase index: 1-400, 401-800, 801-1200
Z kolei osoba labilna emocjonalnie łatwo przechodzi z jednego nastroju w drugi, szybko traci nad sobą panowanie, nie zastanawia się nad konsekwencjami swoich czynów, ma tendencję do rozmyślania o przeszłości, nie potrafi radzić sobie ze stresem i nie potrafi kontrolować swoich emocji. Często nie wie, jakie emocje aktualnie odczuwa.
Robert Pattinson dokonał niemożliwego. Rozsądził toczący się od lat spór, czy to Keaton, Bale czy Affleck jest najlepszym filmowym Batmanem. Dziś właściwa odpowiedź jest już tylko w maju 2019 roku ogłoszono, że Robert Pattinson zostanie nowym Batmanem, wściekłość, szok i niedowierzanie opanowały media społecznościowe. Wielu fanów Mściciela z Gotham nie potrafiło pogodzić się z faktem, że ich ukochanego superherosa ma zagrać gwiazdor Zmierzchu. Wynikało to przede wszystkim z nieznajomości dorobku aktora, który przez prawie dekadę robił wszystko, by zerwać z wizerunkiem lśniącego w słońcu wampira z romansu dla nastolatek. I robił to NAPRAWDĘ latach wyczekiwania przedłużającego się w związku z pandemią wreszcie, 4 marca 2022 roku, do kin trafił Batman w reżyserii Matta Reevesa, który pokazał zupełnie nowe oblicze kina superbohaterskiego. W tym surowym, ponurym i fenomenalnie zrealizowanym thrillerze, który przywodzi na myśl najlepsze filmy Davida Finchera, Pattinson odnalazł się jak ryba w wodzie. Doskonale przygotowany i absolutnie oddany swojej roli, stworzył postać człowieka zagubionego, owładniętego żądzą zemsty, przepełnionego bólem, żalem i wstrętem do samego siebie, którego przed rozsypaniem się na kawałki chroni tylko gruby czarny pancerz. Zakłada go co noc pod pretekstem obrony Gotham, lecz tak naprawdę desperacko szuka ujścia dla swojej tłumionej złości i tak nieoczywistą postać, która jest jednocześnie hołdem dla komiksowego pierwowzoru i niesamowicie współczesnym spojrzeniem na Mrocznego Rycerza, Robert Pattinson dokonał niemożliwego. Rozsądził toczący się od lat spór o to, czy to Keaton, Bale czy Affleck zasługują na tytuł najlepszego filmowego Batmana. Od 4 marca 2022 roku właściwa odpowiedź jest już tylko ma swojego BatmanaNa wstępie zaznaczę, że odkąd po raz pierwszy zobaczyłam film Batman – Początek, należałam do #TeamChristianBale, a moja miłość do jego interpretacji Mrocznego Rycerza rosła z każdym kolejnym filmem. Wybaczałam mu wszystkie niedociągnięcia w roli Batmana i podziwiałam ze wzruszeniem, jak wzrasta, upada i podnosi się jako Bruce Wayne. Do wszystkich fanów Batflecka, którzy przewracają w tym momencie oczami – nie będę przytaczała tutaj dziesiątek rankingów, plebiscytów kinomanów, opinii krytyków i wyników na Rotten Tomatoes na poparcie swojej tezy. Dopóki nie zakłamujecie rzeczywistości i nie obrażacie zdolnych twórców i aktorów – kochajcie sobie, kogo sam komunikat mogę zresztą zaadresować do moich braci i sióstr zakochanych w Mrocznym Rycerzu z trylogii Nolana. Wiem, że przez ostatnie kilkanaście lat byliśmy pewni, że nikt nie jest w stanie przebić tego, co zaprezentował Bale. Jednak gdy ktoś dokonuje tego właśnie na naszych oczach, to raczej powód do radości i wzruszeń, a nie do wyzywania go od najgorszych. Cieszmy się, że możemy być świadkami narodzin godnego następcy Christiana Bale’a. W końcu Robert Pattinson będzie tym Batmanem, na którym będą wychowywały się nasze dzieci. Ja jako dziewczynka, która wkraczała w świat superbohaterów w drugiej połowie lat 90., bardzo im tego który został nietoperzemRobert Pattinson to jeden z moich ulubionych aktorów, w związku z czym nigdy nie rozumiałam oburzenia, jakie wywołało obsadzenie go w roli Mściciela z Gotham City i naturalnie nie należałam do grona osób wyśmiewających angaż „Edwarda ze »Zmierzchu«” do roli Batmana. Od wielu lat wiedziałam, że jest to jeden z najwybitniejszych aktorów swojego pokolenia, co udowodnił swoimi niesamowicie zróżnicowanymi kreacjami. Czym innym jest jednak dowodzenie swojego talentu w niezależnych produkcjach, takich jak Good Time, Lighthouse czy Rover, a czym innym zmierzenie się z najbardziej ikonicznym superbohaterem w dziejach popkultury. Dlatego, choć wierzyłam w jego umiejętności aktorskie, mój niepokój przed premierą Batmana rósł wprost proporcjonalnie do ekscytacji. Był zarówno wynikiem obaw, czy Matt Reeves stanie na wysokości zadania, jak i niepewności co do tego, jak poradzi sobie szczęście nie zawiódł mnie żaden z nich. Batman to dzieło zrealizowane perfekcyjnie (o czym pisałam w naszej redakcyjnej recenzji), zaś odtwórca tytułowej roli… właśnie został legendą kina. To zabawne, że kiedy ogląda się Pattinsona w jego pierwszych rolach, szczególnie w Zmierzchu, można dostrzec, jak niewyobrażalnie zagrywa się w każdej ze scen. Sam aktor tłumaczy to swoim ówczesnym bardzo młodym wiekiem i chęcią stworzenia jak najbardziej artystycznej kreacji, co w owym czasie, jak widać, kojarzyło mu się z przybieraniem bardzo dziwnych wyrazów twarzy i wypowiadaniem wszystkich kwestii na przydechu. W Batmanie jest zupełnie odwrotnie. Niezależnie od tego, czy są to sceny Batmana, czy obnażonego ze swojej zbroi Bruce’a Wayne’a – aktorstwo Pattinsona jest oszczędne, surowe, a przy tym niezwykle Roberta PattinsonaW związku z faktem, że przez większość filmu twarz aktora jest ukryta pod maską, nie ma tu za dużego pola do aktorskich popisów. I w tym właśnie tkwi haczyk, bo uznanie tego za łatwe zadanie mogłoby zgubić mniej utalentowanego artystę. Nie licząc kilku krótkich sekwencji z udziałem Bruce’a Wayne’a, Pattinson gra w tym filmie wyłącznie oczami. Swoim spojrzeniem potrafi wyrazić zarówno przygniatający go ból, obezwładniającą go złość, jak i narastający pociąg do Seliny Kyle. Następujące po sobie sceny, w których obawia się, że Riddler odkrył jego tożsamość i za chwilę zostanie pozbawiony jedynej rzeczy, która trzyma go w ryzach, są najlepszym dowodem na to, jak perfekcyjnie udało mu się opanować sztukę wyrażania całej palety emocji ekstremalnie oszczędnymi się na milczących bohaterach ze spaghetti westernów Sergia Leone, gwiazdor Lighthouse nie wdaje się w zbędne pogawędki i rzadko rozjaśnia swoje oblicze uśmiechem (jeśli dobrze pamiętam, zdarza się to jeden raz na cały film). Krocząc powoli w swoich ciężkich butach i sfatygowanym kostiumie, stąpa po cienkiej linie między perfekcją a śmiesznością. Jeden fałszywy ruch, jedno zbyt wymowne spojrzenie i cały jego pieczołowicie zbudowany wizerunek mógłby wywołać niezamierzony komizm. Pattinson wychodzi jednak z tej próby obronną ręką, bodaj tylko raz tracąc równowagę, co przywodzi na myśl kreację Michelle Pfeiffer w Powrocie Batmana z 1992 roku (który, nawiasem mówiąc, jest ulubionym z batmańskich filmów Pattinsona). Nie chodzi tu oczywiście o stosowanie takich samych środków wyrazu, lecz o podobne balansowanie na granicy przesady. Zarówno Catwoman sprzed 30 lat, jak i współczesnemu Batmanowi udaje się tej granicy nie przekroczyć. Aktor trafia w punkt także w kwestii głosu, którym oprowadza nas po swoim świecie, jak na typowego detektywa z filmów noir ból istnieniaSukces Pattinsona tkwi między innymi w tym, że nie ogranicza się do powielania utartego schematu bezimiennego twardziela pokroju rewolwerowca z trylogii dolarowej. Nie jest Jasonem Stathamem z Jednego gniewnego człowieka czy Ryanem Goslingiem z Drive. Jego poza ma drugie dno, o którym nie pozwala nam zapomnieć ani aktor, ani powtarzający się utwór Something in the Way kolejnej legendarnej postaci stanowiącej tu źródło inspiracji. Na każdym kroku przypomina nam, że bohater, któremu się przyglądamy, mało ma jeszcze z superherosa, którego podziwialiśmy w filmach Tima Burtona czy Christophera Nolana. Bo choć Bruce Bale’a, któremu zdecydowanie najbliżej do kreacji młodszego kolegi, z każdą kolejną odsłoną trylogii stawał się coraz bardziej autodestrukcyjny, zawsze przyświecały mu idee większe niż on sam i ważniejsze niż jego osobiste życzenie śmierci. Tymczasem u bohatera najnowszego filmu nieszczególnie widać chęć poświęcania się dla Gotham (chyba że tylko po to, by skrócić swoje cierpienie). Przeważają osobiste pobudki. Przywdziewanie kostiumu samozwańczego stróża prawa jest nałogiem, bez którego nasz protagonista nie potrafi funkcjonować. Jak wspomniałam już wcześniej, zakłada go nie tylko po to, by ochronić się przed ciosami zbirów niszczących jego rodzinne miasto, lecz przede wszystkim dlatego, by schować się przed światem, w którym kompletnie nie radzi sobie bez pełna niepewności, wątpliwości i lęków, a przez to tak niesamowicie ludzka wersja Batmana pojawia się na ekranie po raz pierwszy. Z jednej strony oddając charakter postaci z komiksu Year One, a z drugiej wpisując się w dyskusję na temat męskości, jaka toczy się we współczesnym świecie. Nikt wcześniej nie skupił się tak bardzo na traumie, poszukiwaniu tożsamości i koszmarnej kondycji psychicznej Bruce’a Wayne’a, a już na pewno nie przeniósł ich tak dobitnie na postać Batmana. Michael Keaton był Bruce’em nieśmiałym i niepewnym siebie, Christian Bale udawał bon vivanta, by ukryć swoje cierpienie, a Ben Affleck sapał i krzywił się, by pokazać zmęczenie starzejącego się miliardera. Każdy z nich, przywdziewając strój Batmana, przeistaczał się jednak w nadczłowieka – odważnego, perfekcyjnie wyszkolonego i świetnie wyposażonego w rozmaite gadżety. Tymczasem Batman Pattinsona, w skórzanej masce i stroju pozbawionym efekciarskich bajerów, nie do końca radzi sobie nawet ze swoim sprzętem. Potyka się, popełnia błędy, wątpi w siebie i równie łatwo traci rezon co panowanie nad sobą. Pozory stwarzane przez panicza Wayne’a nie interesują go natomiast kompletnie. Nie ma siły wstawać rano z łóżka, więc tym bardziej żadna siła nie jest w stanie zmusić go do strojenia się i udawania, że czerpie z życia jakąkolwiek radość. I choć jest najmłodszy z wszystkich wymienionych Batmanów, jest o wiele bardziej niż jego poprzednicy rozczarowany i pozbawiony złudzeń, że Gotham może stać się lepszym miejscem. W finale dostrzega promyk nadziei. Znów jest to jednak nie tyle nadzieja na lepsze jutro, co na odnalezienie swojego miejsca w Reeves był zachwycony tym, jak niebezpieczny, pozbawiony hamulców, a jednocześnie bezbronny potrafi być Pattinson, kreując role w Good Time czy Lighthouse. Właśnie dlatego pisał scenariusz Batmana z myślą o tym konkretnym aktorze, nie mając pojęcia, czy w ogóle zgodzi się przyjąć tę rolę. Okazało się jednak, że Pattinson marzył o niej od dawna, dostrzegając w postaci Batmana znacznie więcej niż popkulturową ikonę. I pewnie właśnie dlatego spotkanie tych dwóch artystów przyniosło tak satysfakcjonujący efekt. Może nie wszyscy potrzebowali nowego Batmana, może nie każdy widz zasługuje na kontakt z tak wrażliwym i artystycznym ujęciem jego postaci… Niezaprzeczalny jest jednak fakt, że Batman AD 2022 to bohater jednocześnie wierny komiksom i ucieleśniający bolączki znane współczesnym widzom, który właśnie zapisuje się w historii jako jeden z najlepiej zagranych i najbardziej nieoczywistych superbohaterów w dziejach kina. Natalia HluzowMiłośniczka twórczości Tarantino, Nolana, Waititiego, kina superhero i serialu „The Office” (US!) wychowana na „Władcy pierścieni” i „Zabójczej broni”. Za synonimy filmowego arcydzieła uważa „Fight Club”, „Bękarty wojny” i „Incepcję”. Jej najnowszą miłością jest „Batman” Matta Reevesa. Na przekór stereotypom dotyczącym osób po szkołach filmowych, ponad wszystko kocha kino mainstreamowe i wszelkie toczące się w jego ramach gry intertekstualne. Nienawidzi wydumanych dialogów, papierowych postaci i kiedy twórcy wątpią w inteligencję inne artykuły >>> W domu Wielkiego Brata działy się już różne rzeczy, ale ostatnio doszło tam do prawdziwej demolki. Uczestnicy biorą aktualnie udział w zadaniu tygodniowym, w którym to zostali podzieleni na rywalizujące ze sobą grupy. W trakcie tego zadania Łukasz stracił nad sobą panowanie i zaczął demolować dom Wielkiego Brata. Od poniedziałku… Materiały PR Żałoba jest podróżą. Jak zmagać się ze stratą - Kenneth Doka Książka w przedsprzedaży z 15 % rabatem i bez kosztów przesyłki do 5 lutego 2017 r. na Kliknij i złóż zamówienie. Rozdział pierwszyŻałoba – mity i rzeczywistośćOd śmierci męża Vicky minęło osiem miesięcy; Vicky jest zdezorientowana i zaniepokojona swoją żałobą. Przez pierwsze dwa miesiące wydawało jej się, że znakomicie sobie radzi, ale od pół roku czuje się gorzej – nie lepiej. Często płacze, w pracy i w domu łatwo traci panowanie nad sobą. Czuje gniew – jest wściekła na męża, że o siebie nie dbał, na przyjaciół, którzy nie poświęcają jej dość uwagi, a nawet na dzieci, które – jak twierdzi – chcą zmusić ją, by „natychmiast doszła do siebie”. Brian opłakuje śmierć syna. Często myśli z miłością o Shayu, planuje urządzenie święta z okazji rocznicy śmierci swojego młodo zmarłego syna. Jego żona, Marla, obawia się jednak, że Brian nie radzi sobie z żałobą, ponieważ nigdy nie płacze ani nie mówi o tym, co czuje. Steve przeżywa żałobę po swoim ukochanym. Bardzo mu go brak. Codziennie rozmawiali – wspólnie przeżywali różne wydarzenia i udzielali sobie rad. Choć minął już ponad miesiąc, Steve wciąż chwyta za telefon, chcąc dzwonić do Henry’ego, a gdy telefon dzwoni, spodziewa się usłyszeć jego głos. Zastanawia się, czy nie oszalał. Podobnie jest z Carlą, która opłakuje śmierć brata. Ona i jej brat pozostawali w związkach małżeńskich, mieli dzieci i często się spotykali, a nawet spędzali z rodzinami wspólne wakacje. To takie niesprawiedliwe, że jej brat zmarł tak młodo; miał zaledwie czterdzieści parę lat. Carla jednak ma pretensje do każdego, kto pyta ją, jak mają się żona Johna i jego dzieci. Mówi wtedy: „A co z moją żałobą?”. Mimo różnych strat i odmiennych reakcji wszystkie te osoby łączy jedno wspólne doświadczenie – doświadczenie, z którym w życiu musi zmierzyć się każdy z nas. Są pogrążone w żałobie. Żałoba to cena, jaką płacimy za miłość. Doświadczenie straty jest powszechne, ale różnie na nie reagujemy. Nasze reakcje są indywidualne. Psychologowie i klinicyści wiedzą to od lat, ale gdy ludzie cierpią – starsza kobieta, która została sama w pustym domu po śmierci męża, dorastający syn małżeństwa, które właśnie się rozwiodło, czy matka dziecka dotkniętego przewlekłą, poważną chorobą – żałoba wydaje im się ciężarem ponad siły, który muszą nieść sami. Psychologowie zdobyli wiele użytecznych informacji o żałobie i o jej przebiegu, które mogą pomóc ludziom przeżyć ból. Informacje te nie są jednak powszechnie znane; nie zna ich nawet wielu terapeutów i duchownych. Jednocześnie istnieje wiele mitów o żałobie, które utrzymują się, zagrażając naszemu zdrowiu i dobrostanowi. Błędne wyobrażenia o żałobie sprawiają, że ponad milion ludzi rocznie stara się uśmierzyć swój ból za pomocą substancji chemicznych, sięgając po alkohol, środki uspokajające czy leki na receptę. Niemal wszyscy mówią, że czują się opuszczeni przez rodzinę i przyjaciół, którzy uważają, że „nie uporali się z tym” we właściwym czasie. Miliony osób przeżywają żałobę samotnie, zadając sobie pytanie: Czy zwariowałem/zwariowałam?
Pobierz to darmowe Zdjęcie dotyczące Styl życia Ludzi Emocje I Przypadkowa Koncepcja Szalony Zrozpaczony Azjatka Traci Panowanie Nad Sobą Nie Może Już Tego Znieść świr Narzekający Krzyczy Jako Kłótnia Uścisk Dłoni Agresywny i odkryj ponad 31 Miliona profesjonalnych zdjęć stockowych na Freepik. #freepik #zdjęcie #kobieta #prettywoman #happygirl
Trenował z Henrym i Ronaldinho, grał przeciwko Pogbie i Lukaku, rzemiosła uczył się od Vermaelena i Djourou. Widział domy naznaczone śladami wojny w Sarejewie, poznał chciwych menedżerów i ludzi, którzy kompletnie nie poradzili sobie z życiem po piłce. Sam przyznaje, że tylko dzięki wierze w Boga i mentalności, która nie pozwoliła mu się poddać, nie dał się zniszczyć depresji i wciąż jest zawodowym piłkarzem. Konkretnie – obrońcą Rakowa Częstochowa, z którym spotkaliśmy się w siedzibie beniaminka I ligi. Zapraszamy na naprawdę duży wywiad z Danielem Boatengiem, wychowankiem Arsenalu, którego droga do Częstochowy była znacznie dłuższa niż ta, którą przebywają co roku pielgrzymi. Bo wiodła między innymi przez Londyn, Sarajewo, szwedzkie Södertälje i szkockie to wielka część mojego życia. Miałem 10 lat, kiedy pierwszy raz pojawiłem się tam na treningu, a 21, kiedy pożegnałem się z klubem. Cały czas gdy oglądam mecze tego klubu czuję, że to moja drużyna. Pojawia się dodatkowy dreszczyk emocji, nadal jestem kibicem Kanonierów. Ale powiem ci, że jestem też wielkim fanem czytałem gdzieś, że urodziłeś się w okolicy, gdzie wszyscy kibicowali z kolei Tottenhamowi?(śmiech) No, zgadza się. Urodziłem się w Tottenham, grałem w Arsenalu, jestem fanem Chelsea. Łączy je to, że są klubami z „mojego” Londynu, nigdy w życiu nie wpadłbym na pomysł, by kibicować – powiedzmy – United. A, jeszcze w ramach ciekawostki, wiesz kto był moim idolem?Niech zgadnę, pewnie nikt z Arsenalu ani Ledley King z Tottenhamu (śmiech). Co za zawodnik! Gdyby nie kontuzje, które zniszczyły mu karierę… W pełni zasługiwał na swoje „wychowanka akademii Arsenalu” to atut czy ciężar?Wydawałoby się, że to wyłącznie zaleta, nie? To pomaga, faktycznie, gdy idziesz do klubu, w którym prezes czy menedżer widzi w twoim resume, że byłeś przez długi czas w Arsenalu. Bo to oznacza, że coś potrafisz. Że warto dać ci szansę. Ale czasami towarzyszy temu ogromna presja. Ludzie oczekują od ciebie za wiele, że będziesz tak wyróżniającą się postacią, tak rzucającą się w oczy, jak piłkarze faktycznie grający w pierwszym zespole Arsenalu. Ale gdybym miał oceniać całościowo, sądzę, że to duży zresztą nie byłeś tam tylko przez moment, ale jesteś kimś, kto przeszedł wszystkie szczeble, od najmłodszych grup, aż po debiut w pierwszym zespole w Pucharze udało się nawet wejść na kilka minut. Miałem 19 lat, to było wyjątkowe uczucie. Coś, czego nie czuje się zbyt często w życiu. To było zaledwie kilka minut, ale odebrałem to jako nagrodę za decyzję podjętą za dzieciaka, za to, że nigdy się nie poddałem. Chwila wynagrodzenia za lata oddania. Oczywiście jest mi przykro, że na tym się skończyło, że nigdy później już nie zagrałem u Arsene’a Wengera, ale tamtego spotkania, w którym zastąpiłem Thomasa Vermaelena, nikt mi nie wychowankowi jest tak ciężko się przebić? Patrzyłem na listę zawodników z akademii na profesjonalnych kontraktach z 2012 roku i stamtąd tylko Serge Gnabry i Hector Bellerin spośród bodaj 30 zawodników faktycznie zaistnieli w pierwszej że akurat ich wspominasz. Obaj byli ode mnie młodsi, pamiętam jak Hector przyszedł jako szesnastolatek, Serge podobnie. Obaj strasznie nieśmiali, spokojni, nawet lekko wycofani. Piłka jest cholernie nieprzewidywalna. Bo powiem ci, że wtedy wszyscy myśleli, że Arsene Wenger da szansę kompletnie innym zawodnikom, zawodnikom, którzy zapowiadali się jeszcze lepiej niż ci dwaj i którym wróżono ogromne kariery. Cieszę się oczywiście, że przynajmniej Hectorowi i Serge’owi się udało, bo jesteśmy dobrymi kumplami i zawsze życzyłem tym chłopakom jak to nie zawodnicy akademii, a chłopaki, którzy przyszli z innych krajów jako nastolatkowie, już po części ukształtowani gdzie jest właśnie to, czego ludzie nie do końca rozumieją. Załóżmy, że jesteś zawodnikiem urodzonym w Anglii. Trenujesz w Arsenalu do 16. roku życia. Wtedy Arsenal może ściągnąć do drużyny młodzieżowej 16-latków z innych krajów, absolutnie największe talenty, jakie uda im się znaleźć. Z Niemiec, Szwajcarii, Hiszpanii, całej Europy. Kiedy to się dzieje, rodowici Anglicy, którzy przyszli do klubu za darmo, bo o grze w nim marzyli, muszą konkurować już nie tylko ze sobą, ale z zawodnikami, za których klub zapłacił, często spore jak na ten wiek pieniądze. To na starcie ustawia ich ponad Anglikami, tutaj pojawia się dla nich trudność. Wielu z tego powodu musi odejść, by zrobić miejsce dla piłkarzy z zagranicy. Zobacz, że faktycznie, z drużyn młodzieżowych do pierwszej drużyny Arsenalu wchodzi sporo zawodników, ale tak naprawdę tych obecnych w klubie od małego jest coraz mniej. Ostatni to Jack Wilshere i Kieran Gibbs, ostatnio Alex Iwobi, który cały czas walczy, by się przebić. Pozostali – Fabregas, Senderos, Djourou – wszyscy doszli później, przybyli z innych krajów. Oczywiście nie mówię, że Wenger skupia się tylko na nich, że Anglików traktuje gorzej. On jest genialnym menedżerem, a jego CV i liczba zdobytych trofeów mówi samo za siebie. Jeśli jesteś dość dobry, on da ci szansę. Niezależnie od tego, co masz w że ty dostałeś od niego dokładnie taką szansę, na jaką zasłużyłeś?Kurczę… Jak mam być szczery, to chciałem zdecydowanie więcej. Więcej szans. Każdy zawodnik chciałby dostać ich więcej. Ale nie mogę powiedzieć, że wcale jej nie dostałem. Gdybym z niej skorzystał, jestem pewien, że do dziś byłbym w zabrakło?Ciężko mi się o tym mówi. Wierzę, że gdybym bardziej poważnie podszedł do tamtego okresu, gdy zaczynałem wchodzić do pierwszej drużyny… Dałbym sobie ogromną szansę, by nie wypaść z obiegu. Gdybym wiedział wtedy to wszystko, co wiem dzisiaj… Po prostu nie do wszystkich obowiązków podchodziłem na poważnie, nie walczyłem, nie zapierałem się rękami i nogami, by utrzymać się na tym miejscu, do którego udało mi się wtedy dojść. Wydaje mi się, że w momencie, kiedy zadebiutowałem w Pucharze Ligi, poczułem tak duże samozadowolenie… Wiesz, myślałem, że mam świat u stóp. Że teraz będzie tylko lepiej. Przestałem się przykładać, poczułem się wielkim piłkarzem, a jeszcze wcale nim nie byłem. To był mój największy wiedziałeś już na pewno, że to koniec? Że Arsenal to już dla ciebie zamknięty etap?Po moim trzecim wypożyczeniu do szkockiej Premiership, do Hibernian. Nie zagrałem tam zbyt wielu meczów, cztery czy pięć. Wtedy zrozumiałem, że moja szansa uciekła. W Arsenalu jest tylu zawodników, że jeżeli ty nie wskoczysz do pociągu, to wolne miejsce zajmie błyskawicznie ktoś inny. W poczekalni jest tyle osób, że odpalenie jednej to po prostu szansa dla kolejnej. Po powrocie z Hibernian poczułem, że to koniec i że jeśli mogłem przed Szkocją mieć nadzieję na to, że jeszcze się to wszystko poukłada, to tamto wypożyczenie kompletnie mnie jej pozbawiło. Mimo wszystko jestem wdzięczny Bogu za to, że nadal gram w piłkę, bo znam wielu takich, którzy mieli podobne marzenia, a dziś robią coś zupełnie innego, pracują w sklepach, na stacjach benzynowych, na budowach… Nie mieli w sobie tyle samozaparcia, gdy Arsenal ich skreślił, by dalej próbować. Ja? Ja nigdy nie byłem quitterem. Nie poddałem się tak łatwo, mam to w DNA i choć nie wszystko poszło po mojej myśli, to nadal robię to, co kocham. Bóg dał mi szansę, wiara w niego mnie napędza do podejmowania kolejnych właśnie, akademie piłkarskie przygotowują do „prawdziwego” życia? Praktycznie każda teraz pisze o sobie, że oprócz szkolenia piłkarzy, szkoli też ludzi. By się później bez problemów ładne słówka, fajnie się je sprzedaje ludziom. Ale nie, ci, którym się nie powiedzie, nie są przygotowani do tego, by szybko się z tym pogodzić i żyć jak normalni ludzie. Tak brutalna jest rzeczywistość – 1-2 na 10 się uda, będą grać zawodowo. Prosta matematyka, nie ma dość miejsc w zawodowych zespołach, by umieścić tam każdego wychowanka każdej akademii. Przez kilkanaście lat w Arsenalu, może parę razy ktoś wspomniał o tym, że nie każdy z nas będzie zarabiał na życie grając w piłkę. Za rzadko. Zbyt powierzchownie. Wydaje mi się, że jest w tej kwestii ogrom pracy do wykonania. Można przecież zawodnikom zorganizować czasami spotkania z właśnie takimi ludźmi, wychowankami akademii, którzy teraz zarabiają na życie w innych zawodach. Jak sobie poradzili zaraz po zmianie zawodu. Dać im do zrozumienia, że taką ścieżkę też muszą brać pod uwagę. Że choć dziś dostają niezłe pieniądze w młodym wieku za to, że kopią piłkę, to nie zawsze musi tak być. Bo gdy sypią się marzenia o byciu gwiazdą Arsenalu – a sypią się one każdego roku wielu, uwierz mi – często sypią się też ich piłkarza to jak życie w bańce, w której wszystko masz podane na jest, wszystko przychodzi szybko. Normalnie musisz czekać na różne rzeczy, zbierać pieniądze na samochód, zrobić coś samemu. Życie zawodowego piłkarza nie przygotowuje do funkcjonowania w normalnym świecie. A przecież kariera jest taka krótka. Jeśli dbasz o siebie, jesteś profesjonalistą, pograsz do 33., może 35. roku życia. Widziałem wielu piłkarzy, którzy nie rozumieją, że pieniądze, jakie zarabiają, muszą inwestować. Bo kariera się skończy i zarobki już nigdy nie będą takie same. Mądrość, umiejętność słuchania odpowiednich ludzi…***Przez jakiś czas w Arsenalu trenowałeś nawet, jak mówisz, z pierwszym zespołem, miałeś szansę poznać paru piłkarzy z absolutnego światowego topu. Kto zrobił na tobie najlepsze wrażenie?Od 19. roku życia bardzo dużo trenowałem z pierwszym zespołem. Sporo w rezerwach grałem z Thomasem Vermaelenem, znakomitym obrońcą, który tak jak King stracił wiele miesięcy przez urazy. Johann Djourou też był świetnym mentorem. Potrzebowałem pomocy – waliłem prosto do niego. Mogłem dzwonić o każdej porze dnia i nocy, wiedziałem, że znajdzie czas. Ale gdybym miał wybrać jedno wspomnienie, to byłby to oczywiście trening z Thierrym Henrym. Wtedy wrócił ze Stanów, grał przez jakiś czas na wypożyczeniu w Arsenalu. Nigdy nie uczestniczyłem w treningach z kimś takim. Dwustuprocentowy profesjonalista. To z wiekiem się u niego nie każdy zasługuje na pomnik przed stadionem jeszcze jako on jest tam bogiem. Szacunek jakim jest darzony… się kryło Henry’ego na treningu?Miałem mega farta, bo w gierce przydzielili nas do jednej drużyny! Mógłbym wpaść w kompleksy, to na pewno (śmiech).Kryłeś za to choćby Romelu Lukaku w meczu rezerw. Widziałem też, że miałeś szansę grać choćby przeciwko Paulowi To było czuć, że kwestią czasu będzie najlepszy na świecie na swojej pozycji. Wiedziałem to w momencie, jak zobaczyłem kilka jego kontaktów z piłką. Nie wiem, jak to jest w Polsce, ale w Anglii kiedy grasz z kolegami dla czystej rozrywki, to przez większą część czasu próbujesz tricków, próbujesz ośmieszać przeciwnika, bo nie ma żadnych ram taktycznych, żadnych trenerów, którzy powiedzą ci, co masz robić. Możesz zrobić to, na co masz ochotę. Jeśli wyjdzie, ludzie będą zachwyceni, jeśli nie – nikt nie będzie narzekać, bo nie o to chodzi w grze for fun. No więc graliśmy z rezerwami Manchesteru United, a Pogba traktował ten mecz jak kolejne starcie na podwórku z kolegami. Dryblingi, sztuczki techniczne, co chwilę pokazywał coś nowego. Nie przypominam sobie innego zawodnika, z jakim miałem styczność, który miałby w meczach o stawkę tak ogromny luz. Zero zaskoczenia, że gra w pierwszym zespole United, że był rok temu najdroższy na wtedy był niezwykle silny. Spróbuj go przepchnąć, przewrócić, to on ustoi, a sam wylądujesz na ziemi. Zbudowany jak skała, a do tego szybki. Był niezły, nie przykuwał może uwagi w takim stopniu jak Pogba, ale wyróżniał się. I też w jego przypadku nie jestem szczególnie zaskoczony, że dziś to tak istotny piłkarz w czołowym klubie Premier jacyś zawodnicy, którzy przykuli twoją uwagę, a nie wyszło im w seniorskiej piłce?Wymienię ci jedno nazwisko gościa, którego umiejętności były niesamowite i co do którego nadal nie umiem zrozumieć, dlaczego nie wyszło mu w dorosłej piłce. Fran Merida. Ogromne rozczarowanie. Fabregas był najlepszym zawodnikiem, jakiego Arsenal wziął z akademii, ale Merida był tylko odrobinę słabszy, a znacznie lepszy od wielu innych, którzy dziś robią kariery w Premier League. Nie wiem, czy to kontuzje, czy jeszcze coś innego. Ale miał potencjał, by stać się gwiazdą dzisiejszego Arsenalu. Postacią numer że kiedyś uczestniczyłeś też w treningu… reprezentacji Brazylii szykującej się do meczu z Włochami na Wembley. Jak w ogóle do tego doszło?Brazylijczykom brakowało czterech zawodników do wewnętrznej gierki, były tam jakieś problemy z kontuzjami. Brakowało im napastnika, dwóch pomocników i obrońcy. Poprosili więc mnie, Benika Afobe, Emmanuela Frimponga i Jaya-Emmanuela Thomasa, żebyśmy dołączyli. Coś niesamowitego, nagle wychodzisz na boisko z Ronaldinho, Robinho, Pato, Lucio, Marcelo. To było coś szalonego. Nie umiem znaleźć słowa, które opisywałoby to uczucie, gdy jesteś z nimi na boisku. Myślałem sobie: „chłopaku, zobacz jak oni grają, co oni potrafią zrobić z piłką”. i stereotypy robią swoje, wszyscy wyobrażają sobie, że trening Brazylijczyków to nie bieganie interwałów, tylko jedna wielka tak jest naprawdę! Serio, im uśmiech nie schodzi z ust. Odbyłem w życiu tysiące jednostek treningowych, które były intensywniejsze. Ale tak luźnej, tak pełnej dobrego humoru, żartów, a przy okazji takiego pokazu umiejętności – chyba nigdy. Proste gierki – zagrania na jeden kontakt, szybkie wymiany piłek. I ta atmosfera… Oni dzięki atmosferze, dzięki temu, jak kochają piłkę, osiągają takie sukcesy. Mają to we chodzi o znane postaci, jakie spotkałeś na swojej drodze, to nie mogę nie spytać o Paolo Di Canio, z którym miałeś krótki kontakt w League współpraca z nim była interesująca, żałuję, że dość szybko musiałem wracać z wypożyczenia do Swindon, ale to akurat z powodów osobistych, niezwiązanych z grą w piłkę. Di Canio był świetnym menedżerem, jego treningi, gdybyś je zobaczył, nie różniły się niczym od treningów w Arsenalu, były bardzo intensywne. Jego problemem jest to, że łatwo się „włącza” podczas wywiadów, rozmawiając z dziennikarzami, ale jako menedżer, motywator – top, tyle mogę powiedzieć. Facet nie jest szczególnie wysoki, ale w momencie, kiedy do ciebie mówi, czujesz się o, taki malutki, a on jest gigantem. Wzbudza respekt, wręcz okazję zobaczyć jego gniew na żywo?O tak, zdecydowanie. Nie pamiętam, co to był za mecz, ale w każdym razie przegrywaliśmy 0:1 do przerwy. Weszliśmy do szatni, gdzie stał stół z kawą, napojami. Di Canio był tak wściekły, że wrzeszczał na nas bez przerwy przez dwie minuty, po czym walnął w ten stół tak, że wyleciał w powietrze, a wszystkie kawy, herbaty, poleciały w kierunku zawodników. Wszyscy byli oblani tymi napojami. Pomyślałem sobie: „witaj w zespole Di Canio” (śmiech). Bycie w akademii Arsenalu, zespole rezerw, to nie przygotowuje do prawdziwie męskiego, dorosłego futbolu. Dopiero takie mecze w League One, League Two są tym, co hartuje charakter musiał być ci potrzebny niedługo później, w końcu po Londynie wylądowałeś w kompletnie odmiennym mieście. W to za największy błąd w całym moim życiu. Nie tylko w karierze. W życiu. Nie sam transfer, ale to, komu powierzyłem moje interesy. Przyjaciel rodziny, któremu bardzo ufałem, powiedział mi, że zna agenta, który załatwi mi klub. Pojechałem z nim do Sarajewa. Prezydent klubu był bardzo zadowolony z tego, jak sobie radziłem. Podpisałem krótki kontrakt, ale po trzech miesiącach chcieli przedłużyć umowę, ustalili z agentem kwotę, jaką on dostanie za podpis na nowej. Ale prezydent klubu spotkał się z tym agentem, powiedział mu wprost, że jest ze mnie bardzo zadowolony. Tego człowieka zjadła chciwość. Powiedział, że chce więcej pieniędzy za podpis. Nigdy nie mówił mi o tym, ale chwilę wcześniej rozmawiał ze mną przez telefon i się nie rozłączył, więc słyszałem każde jego słowo. Prezydent nie spełnił jego żądań, umowa nie została nie było to kompletnie załamany. Musiałem wracać do domu. Moja głowa tego nie wytrzymywała. Długo zastanawiałem się, czy jeszcze próbować w piłce, czy się poddać. Kilka miesięcy nie grałem, musiałem sobie wszystko sobie poukładać w głowie. Poszedłem do Szwecji, do trzeciej ligi, żeby wrócić do rytmu. Żeby odbudować się fizycznie i psychicznie. Nie zależało mi na tym, żeby grać na jakimś super poziomie, tylko na tym, żeby znów pokochać grę w piłkę. W tamtym momencie uważałem, że jeżeli futbol nie będzie znów dawał mi radości, to nie ma sensu marnować na niego o zakończeniu kariery?Pojawiły się. Zastanawiałem się, co mógłbym innego robić. Ale pomyślałem o wszystkich poświęceniach, jakie złożyłem od ósmego roku życia, gdy zacząłem trenować. Przypomniałem sobie, jak wiele to kosztowało i zadałem sobie pytanie: „czy jest sens rzucać tym wszystkim?”.Samo życie w Sarajewie, mieście, które na pierwszym miejscu kojarzy się z wojną, jak ono wyglądało?Powiem ci, że tak jak wspomniałem, że to najgorsza decyzja w moim życiu pod kątem poprowadzenia kariery, tak życiowo te trzy miesiące dały mi niesamowicie dużo. Tam nauczyłem się prawdziwego życia jako młody człowiek. To, o czym rozmawialiśmy, że piłkarze nie radzą sobie w życiu. Będąc tam, musisz być silny psychicznie, musisz umieć się przystosować. Gdy szedłem na trening, mijałem budynki, w których widać było ślady po strzałach z pistoletu, kratery po wybuchach bomb. Sarajewo nie jest też najczystszym miastem. Ludzie żyją tam trochę jakbyś cofnął się o dekadę, mają taką mentalność, jaką miało się jakieś dziesięć lat temu. Czułem, że czarny człowiek spotkany na ulicy to dla nich nowość, mogę powiedzieć, że dzięki temu byłem też popularny wśród dziewczyn (śmiech). Ale już mówiąc całkiem poważnie, to wszystko sprawia, że zaczynasz doceniać, jak wiele masz. Gdy widzisz utalentowanych chłopaków, którzy nie mają szansy na odpowiedni rozwój, którzy mogą nie dostać okazji do wyjazdu do lepszego klubu, bo urodzili się w takim, a nie innym miejscu. Nawet nie wiesz, jak mnie to zmotywowało do cięższej pracy. Żeby móc znów trenować i grać w lepszych warunkach niż pod tym kątem bardzo źle?Niektórzy ludzie mają w ogródku przed domem lepszą, równiejszą trawę niż na tamtym boisku treningowym. Oni tam nie narzekają, bo są do tego przyzwyczajeni. Ale ja, wiedząc jak trenuje się w Anglii, myślałem sobie: „co to jest?!”.Wiara pomagała ci tam wytrwać?Zdecydowanie. Jest wiele osób, które pracują bardzo ciężko, a wydaje im się, że nie dostają za to żadnej nagrody. Ja podchodzę do tego inaczej. Wierzę, że właśnie wiara w połączeniu z ciężką pracą sprawia, że wszystkie elementy w twoim życiu w końcu wskakują na właściwe miejsce, nawet jeżeli momentami jest ci bardzo ciężko. To zdecydowanie sprawdza się w moim przeciwników, przeklinanie – na boisku chyba trudniej jest się trzymać jej zasad?Jesteśmy ludźmi, wszyscy popełniamy błędy. Bóg wie, że nie jesteśmy idealni. Staram się być skromny, spokojny. Oczywiście zdarza mi się stracić panowanie, być agresywnym na boisku, ale zawsze wtedy po meczu modlę się do Boga, proszę go o wybaczenie. Wierzę w to, że on patrzy w serce, że nawet jeśli grzeszysz, jeśli wdajesz się w bójki, to nie będzie cię za to źle oceniał. Jeżeli masz w sobie dobro, on je zobaczy. Wybaczy ci to, co było złe, jeśli tylko o to że teraz poukładał te klocki w twoim życiu tak, jak powinien? Że możesz wreszcie tutaj, w Częstochowie, osiąść na dłużej?Cieszę się z czasu spędzonego tutaj, jeśli mam być szczery, bardzo mi się podoba miasto, ludzie. To znacznie lepszy kraj od Anglii, jeżeli chcesz się skupić na grze w piłkę. A przy tym jeśli chodzi o rozwój, o to, jak wyglądają miasta, bardzo przypomina Anglię. Jedyne, z czym mam problem, to bariera językowa. W supermarketach nie pracuje zbyt wiele osób mówiących na tyle dobrze po angielsku, żebym mógł się z nimi dogadać. Gdy idę do restauracji, jest znacznie lepiej. W sklepie? Czasami zdarzają się sytuacje, gdy kasjerka patrzy na mnie i nie wie, co zrobić. Woła koleżankę, kierowniczkę – nadal możesz nauczyć się lekcje, już zaczęliśmy się uczyć. Ale wymowa niektórych liter… Masakra. Wiesz, jakie słowo sprawiło mi jak dotąd najwięcej problemu?Jakie?Czekaj, jak to było… „Wy” (śmiech)! Nie rozumiem, jak to można tak wymawiać. W Anglii „w” czyta się „dablju”. To „wy” jest dla mnie nie do przeskoczenia! Rozmawiał SZYMON PODSTUFKAObserwuj @PodstufkaSzymon

Tłumaczenia w kontekście hasła "tracić panowanie" z polskiego na angielski od Reverso Context: Jedzie sobie w dół ulicą i zaczyna tracić panowanie.

tracić panowanie nad sobą verb ulegać emocjom, bardzo się denerwować translations tracić panowanie nad sobą Add lose it verb I on po prostu tracił panowanie nad sobą, kiedy myślał, że to zaprzepaszczam. And he would just lose it when he thought I was jeopardizing that. lose one's temper verb pl ulegać emocjom, bardzo się denerwować Emma zwróciła się do niego i Kenny poczuł, że traci panowanie nad sobą Emma turned to him and Kenny felt himself losing it. Literature – Że rycerz, który traci panowanie nad sobą i się upija, jest durniem. “That a warrior who gives up his control to drink is a bloody fool. Literature Widziała, że Lena traci panowanie nad sobą, a ona wygrywa. She knew Lena was losing control, and she was winning. Literature Ty... nigdy nie widziałeś jak tracę panowanie nad sobą? You... you've never seen me losing my temper, right? – rzucił, tracąc panowanie nad sobą. – Twoi bracia, twoi wieczni obrońcy, postanowili się mnie pozbyć. """Your brothers, ever your protectors, decided to get rid of me." Literature Sprawiłaś, co jest rzadkie, że tracę panowanie nad sobą. You've caused me to lose my temper, a thing that's hardly ever happened to me before. – Nie moja wina, że nie masz więcej dzieci – burknął Brian, powoli tracąc panowanie nad sobą “It’s not my fault you only have one kid,” Brian snapped, his temper slowly getting the better of him. Literature Widać było, że traci panowanie nad sobą. I can tell he is close to losing his control. Literature Zmotoryzowani coraz częściej tracą panowanie nad sobą i zachowują się brutalnie. Loss of temper and resulting violence among motorists is a growing problem. jw2019 Widziałem, że Yeamon traci panowanie nad sobą, i zwróciłem się do Sandersona, żeby coś zrobił. I could see that Yeamon was losing his temper and I motioned to Sanderson to do something. Literature Gani nawet najmniejszy objaw histerii i po prostu odchodzi, kiedy tracę panowanie nad sobą. She mistrusts even the merest hint of hysteria, and simply wanders off if I let myself go. Literature – On nie jest... nie był – poprawiła się – takim człowiekiem, który łatwo traci panowanie nad sobą. “He isn’t, wasn’t,” she corrected quickly, “the sort of person who ever lost control.” Literature Przypuszczam, że ludzie już nie pamiętali, jak tracił panowanie nad sobą na korytarzu, a nawet podczas lekcji. I guess everyone else could forget the way he’d lose his temper in the middle of the hall or even during class. Literature Wielu mężczyzn, a nawet wiele kobiet krzywdzących swoich bliskich nie traci panowania nad sobą w kontaktach z innymi. There are many men—women even—who abuse their significant others without ever losing their temper with anyone else. Literature Rzadko tracił panowanie nad sobą, kłopoty wolał zwalczać śmiechem, ale tego wieczoru przechwycił coś z nastroju Jasmine. He preferred to laugh his way out of trouble but something about Jasmine’s mood had got to him tonight. Literature Tylko nie wstawiaj mi tego swojego kitu, że nie lubisz tracić panowania nad sobą And don’t give me that bullwhiz about how you don’t like to lose control.” Literature Powiedział: „Dzięki naukom ewangelii nigdy nie tracę panowania nad sobą. “Because of the teachings of the gospel, I never lose my temper,” he said. LDS Signe de Barbentain rzadko traciła panowanie nad sobą, lecz Roban wyczuł, że może do tego dojść teraz. Signe de Barbentain seldom lost her temper, but Roban sensed it might be happening now. Literature Poza tym tracąc panowanie nad sobą, zniżasz się do poziomu człowieka ogarniętego wściekłością. Furthermore, losing your own control would bring you down to the level of the one raging. jw2019 Postanowiłem rozegrać to delikatnie, chociaż trudno mi było rozmawiać z nim nie tracąc panowania nad sobą. I decided to play it softly, though I could hardly bear to speak to him without losing my control. Literature Widując się z Eddą – zawsze w obecności dwóch funkcjonariuszy ochrony – marszałek tracił panowanie nad sobą i płakał. Upon seeing Edda, Göring, with security officers flanking him, lost control and cried. Literature Nie lubi się kłócić, przeklinać, nie pije zbyt dużo, nie traci panowania nad sobą. He doesn’t like to argue or swear, and he doesn’t drink too much or lose his temper. Literature Synnřve Hessel po raz pierwszy od ponad trzech kwadransów zaczynała tracić panowanie nad sobą. For the first time in more than three quarters of an hour, Synnøve Hessel was on the point of losing control. Literature Powiedziałam, że nie chcę – protestuje Olivia w pewnym momencie, całkowicie tracąc panowanie nad sobą. I said I didn’t want it,’ Olivia insists at one point, her composure slipping completely; her sheer anguish exposed. Literature Ludzie czasem tracą panowanie nad sobą. People lose control sometimes. Literature The most popular queries list: 1K, ~2K, ~3K, ~4K, ~5K, ~5-10K, ~10-20K, ~20-50K, ~50-100K, ~100k-200K, ~200-500K, ~1M Człowiek łatwo tracący panowanie nad sobą; Łatwo traci panowanie nad sobą; Osoba łatwo tracąca panowanie nad sobą; Niezgodność parametrów urządzeń mających współpracować ze sobą; Panować nad sobą; Nieść coś za sobą; Nieść ze sobą; Pociągać coś za sobą; Pociągać za sobą; trendująca krzyżówki. 5k cios Są silne, niezłomne, nieustraszone i trudne do pokonania. Jesteś jednym z czterech wspaniałych? Cudownie! Jeśli nie, upewnij się, że któryś z nich znajduje się w gronie twoich przyjaciół. I strzeż się, gdy masz w nich wroga! 1. Baran Barany są znane ze swojej wytrzymałości i hiperaktywności. To właśnie osoby spod tego znaku przeważają na salach, gdzie ćwiczy się crossfit. Barany uwielbiają rywalizować i są niezwykle silne fizycznie. Do tego mają w sobie mnóstwo samozaparcia, dlatego nigdy nie poddają się w dążeniu do celu. Jeśli przed metą zaczną słabnąć, to tym mocniej zacisną zęby i dadzą z siebie 100 procent normy. Baran łatwo traci panowanie nad sobą i staje się naprawdę groźny dla swojego oponenta, a wrogów ma przynajmniej kilku. Potrafi wtedy ostro zaatakować, rzucić obelgą, a nawet unieść pięść, choćby po to, żeby wzbudzić strach w przeciwniku. 2. Lew Kolejny zodiakalny mocarz. Niezłomny, stanowczy i wojowniczy. Nigdy nie pozwoli komuś innemu sobą sterować, zawsze ma rację, ma w sobie siłę, dzięki której jest w stanie przezwyciężyć nawet najtrudniejsze przeciwności losu. Nigdy się nie poddaje, zawsze dąży do obranego celu i nie pozwala sobie na okazywanie słabości. Urażony Lew będzie się mścił i pamiętał wszelkie przewinienia już zawsze, będą u niego zadrą, której nigdy nie uda się zaleczyć. Tak wróg, jak i przyjaciel, który zawiódł na zawsze pozostanie w jego oczach osobą na celowniku, nie opuści przy nim gardy. 3 Skorpion Bardzo uparty, konsekwentny w dążeniu do celu i pełen pasji. Nic nie jest w stanie zatrzymać Skorpiona, jeśli podejmie decyzję o rozpoczęciu jakichś działań. Będzie szedł po trupach i nie obejrzy się za siebie, by ocenić skalę zniszczeń. Dla niego najważniejszy jest wynik. Skorpion, któremu ktoś nadepnie na odcisk jest najstraszniejszym wrogiem. Zemstę zaplanuje na zimno i wykona swój plan w białych rękawiczkach. Jest jak kot, który bawi się upolowaną ofiarą. Może mu się to nie znudzić do czasu, aż znajdzie sobie nowy cel. 4. Rak Osoby urodzone w znaku Raka są przekonane o swojej wartości i o tym, że mogą wszystko. Dzięki temu bez zastanowienia biorą się za najbardziej ambitne plany i konsekwentnie dążą do ich realizacji. W ten sposób szybko osiągają sukces i stają się osobami poważanymi, z którymi trzeba się liczyć. Urażony Rak to groźny przeciwnik. Zaatakuje, po czym schowa się w pancerzu, by oponent nie mógł mu oddać. Na dodatek długo będzie w sobie nosił negatywne uczucia i na wszelkie sposoby próbował uprzykrzyć życie osobie, która go zraniła. A o obrazę majestatu u Raka wcale nie jest trudno. Autor: Świętokrzyska czarownica Autorka horoskopu dziennego oraz miesięcznego horoskopu księżycowego. Specjalizuje się w astrologii, a także w tworzeniu prognoz lunarnych i kalendarzy księżycowych. Prowadzi bloga
\nłatwo traci panowanie nad sobą

Tłumaczenia w kontekście hasła "stracili panowanie" z polskiego na angielski od Reverso Context: Pijani, stracili panowanie nad samochodem, przekoziołkowali.

Napady złości, histeria – to jedne z poważniejszych kłopotów wychowawczych, z jakimi spotykają się rodzice. Zachowania tego typu występują zwykle u dzieci poniżej 10 rż., ich cechą charakterystyczną jest bunt, nieposłuszeństwo czy zachowania dziecka łatwo traci panowanie nad sobą,jest rozgniewane i urażone,jest agresywne,zbije inne dzieci,odmawia stosowania się do poleceń dorosłych,krzyczy lub rozrzuca przedmioty,kłóci się z dorosłymi,łatwo denerwuje się,przeklina.

Wszystko nagrały kamery. Kaczyński stracił nad sobą panowanie w Sejmie? Wszystko nagrały kamery. Po wystąpieniu Łukasza Schreibera podczas wtorkowych obrad Sejmu X kadencji kamery

Przykłady Ale kiedy kochasz się, przychodzi moment, w którym tracisz panowanie nad sobą. Kiedy prezydenci tracą panowanie nad sobą, ludzie tracą życie. Literature Jock sugerował mi, że po meczu nigdy nie należy tracić panowania nad sobą przy zawodnikach. Literature Nie, chyba że jest głupi, zdesperowany albo traci panowanie nad sobą. Literature Gliniarz, który zawsze trzymał się zasad, nigdy nie przeklinał i nie tracił panowania nad sobą. Literature Macmillan pod wpływem tego stresu chorował, Wilson nie mógł spać, zaś Thatcher traciła panowanie nad sobą. Literature – wrzasnął Edan, w końcu tracąc panowanie nad sobą. – Wynająłem cię, żebyś kogoś zabił! Literature A przede wszystkim... – Wiem, wiem – przerwał mu Stig z irytacją. – Mam nie tracić panowania nad sobą, tak? Literature Ojciec was potrzebuje. — Zaczynała tracić panowanie nad sobą. — Miał jakiś wypadek! Literature To była jedna z nielicznych chwil, kiedy widziała, jak Julian traci panowanie nad sobą. Literature Jej głos był coraz wyższy, zaczęła krzyczeć i nagle zrozumiała, że traci panowanie nad sobą. Literature Kiedy myślę o „Vordze”, tracę panowanie nad sobą. Literature Obawiać się mogli tylko ci piłkarze, którzy tracili panowanie nad sobą i samodyscyplinę na boisku. Literature Nie wiem, jak się układa między nim a Lil, ale on najwidoczniej regularnie traci panowanie nad sobą. Literature Gdy jesteśmy szaleni, tracimy panowanie nad sobą. Literature Lincoln szybko tracił panowanie nad sobą Literature Petra zaczynała tracić panowanie nad sobą, ale nie mogła teraz tego spieprzyć. Literature Traci panowanie nad sobą i zaczyna ciągnąć dziecko za ramię. – Zaprowadzimy cię do domu, cholerny bachorze! Literature Shag Wallace traci panowanie nad sobą Literature Ty... nigdy nie widziałeś jak tracę panowanie nad sobą? Tracę panowanie nad sobą i wbijam paznokcie w jego ramiona. Literature Obłożyła mnie klątwą i odtąd, ilekroć tracę panowanie nad sobą, pojawia się bestia. Literature Sprawiłaś, co jest rzadkie, że tracę panowanie nad sobą. Tylko nie wstawiaj mi tego swojego kitu, że nie lubisz tracić panowania nad sobą. Literature nK1qfQ.
  • 5cv0p32yap.pages.dev/54
  • 5cv0p32yap.pages.dev/30
  • 5cv0p32yap.pages.dev/40
  • 5cv0p32yap.pages.dev/41
  • 5cv0p32yap.pages.dev/22
  • 5cv0p32yap.pages.dev/33
  • 5cv0p32yap.pages.dev/52
  • 5cv0p32yap.pages.dev/87
  • łatwo traci panowanie nad sobą